Zanim zniknę chciałabym...

piątek, 16 stycznia 2015

...znać dobrze jakiś język



Najlepiej obcy. Chociaż opanować polski na bardziej zaawansowanym i mniej potocznym stopniu też by się przydało. Bo wiecie, nie do góry coś leży, a u góry. Podobno też nie idzie się spać, a spać się kładzie, nie mówiąc już o interpunkcji i składni. Ale.. W końcu sobie uświadomiłam, że wypada umieć tez jakiś język obcy. Najlepiej angielski, który wiadomo, jakoś ogarniam, ale od czasów matury jest z nim coraz gorzej.


No i zaczęłam ku temu zmierzać. (Znaczy czy to będzie dobra znajomość, to wątpię, ale chociaż jakaś taka podstawowa.)

A to za sprawą wyżej pokazanej sówki, a właściwie to programu Duolingo, mogę trenować zarówno angielski, jak i kilka innych języków. Osobiście wybrałam holenderski, z racji, że tam może być moja przyszłość, a wiadomo, lepiej znać chociaż podstawy języka kraju w którym się żyje, a nie tylko angielski. A i ma to swoje plusy, bo ucząc się podstaw holenderskiego, przypominam sobie także podstawy angielskiego. Bo niestety, a może i stety, język polski powiązany jest tylko z nauką angielskiego, za to ten powiązany jest już z większością, jak nie wszystkimi. Przyjemna sprawa, kilka minut dziennie, a jakoś idzie :) Jedynie czego mi tam brakuje, to zbiór rozpisanych podstawowych zasad. Czemu raz jest 'de' a raz 'het', jak w obu przypadkach tłumaczę to jako 'the'. I kilka podobnych regułek. Ale tego się chyba muszę dowiedzieć na własną rękę.

Polecam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz