Zanim zniknę chciałabym...

piątek, 30 stycznia 2015

..mieć prysznic bez kabiny


Coś w stylu jak na obrazu. Ale nie do końca, bo np. ze zwykłą słuchawką, a nie samą deszczownicą. Bo klasyczny prysznic jaki mam teraz mnie wnerwia.


Zawsze miałam w mieszkaniu z wanną. Nie licząc chwil na jakiś wyjazdach, ale to było zawsze kilka dni, więc to co innego niż takie codzienne egzystowanie. Aż do października, kiedy wynajęłam mieszkanie z prysznicem. I o ile zawsze byłam całym sercem za wanną, tak w pewnym momencie zaczęłam mieć wątpliwości. Ale to dlatego, że zobaczyłam na jakimś ładnym obrazku kiedyś prysznic bez kabiny. Ani tej przeklętej zasłonki z folii czy tam czego. I taki mi się zamarzył.

Bo faktycznie, pod prysznicem jest szybciej, człowiek się ożywi, a nie zmuli, ale przeszkadza mi to,że ciasno to raz i zawsze jakiś siniak na łokciu czy kolanie, nie wspominając jak w tym porządnie ogolić nogi, a dwa, że wychodzenie spod niego nie jest dość przyjemne. Zwłaszcza jak w łazience jeszcze nie grzeją, a jakoś tak zimno w domu. A w otwartym jest więcej możliwości, zmieści się więcej osób, ciepła para się rozchodzi po całym pomieszczeniu.. No nie ma na co narzekać. Tylko trzeba mieć duże mieszkanie.

A jak bym już takie miała, to od razu bym sobie sprawiła wannę. Taką wpuszczoną w ziemię najlepiej albo jakąś klasyczną, ale ładnie profilowaną i koniecznie z szerokimi bokami, żeby było gdzie ustawić świeczki, żele i inne cuda. Bo wiecie, prysznic jest fajny, ale jednak wanna to wanna. Bo gdzie indziej wykorzystać te pachnidełka typu piana, musujące kule oraz sól do kąpieli?

1 komentarz: