Zanim zniknę chciałabym...

poniedziałek, 16 lutego 2015

...mieć własne mieszkanie

Jestem zmęczona mieszkaniem w nie swoich mieszkaniach. Czy to w wynajmowanych czy po prostu u rodziców. Bo chciałabym mieć coś po swojemu, a nie mogę.

Wiem, że u niektórych w domu jest tak, że rodzice nie wtrącają się do wyglądu pokoju swoich dzieci. U mnie niestety tak nie jest. Meble mam zamontowane na stałe, tak by jak najbardziej wykorzystać przestrzeń, remonty robi się rzadko, na ścianach mogą być tylko powieszone zdjęcia i lustro. I ogólnie ma się to podobać mojej mamie, bo gdy ja jestem z Poznaniu to ona tam urzęduje.

Ale, to nie jest takie złe, bo jakoś przez lata wypracowaliśmy kompromisy i przyzwyczajenia. Gorsze jest mieszkanie u kogoś. W obecnym i poprzednim mieszkaniu jest tyle rzeczy bezsensu.. Czy to ciasna kuchnia bez okien, kosztem kawałka pokoju, czy masa luster- przyciemnionych i załamujących obraz. Bezsensowne moim zdaniem ulokowanie szafek czy innych takich.

No i do tego wszystkiego to, że nie mogę czuć się swobodnie. Otwieram zamrażalkę by włożyć jedną jedyną mrożonkę- a tu brak miejsca. Wspomniałam, że mieszkamy w dwie osoby? Lepsze ułożenie pierdółek? A po co? Bardzo bym chciała mieć w mieszkaniu taki widoczek, jak na obrazku wyżej. Łóżko na środku ściany, a na niej to, co akurat chodzi mi po głowie. Tak, wiem, że wspominałam wcześniej o mieszkaniu z przyjaciółką, ale to by była chwilowa akcja. A mieszkanie ma się na dłużej. Można czuć się swobodnie i robić z nim to, na co ma się ochotę. Brakuje mi kreatywności w życiu, a ściana i meble to chyba najłatwiejsze do przerobienia rzeczy, bo włosów mi szkoda, a do tatuażu jakoś nie mogę się w 100% przekonać.

Jednak na razie pozostaje mi życie w małym pokoju z brakiem możliwości zmian większych niż przestawienia stolika czy przypraw w swojej kuchennej szafce. Ale to już niedługo, przynajmniej taką mam nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz