Zanim zniknę chciałabym...

czwartek, 30 kwietnia 2015

być kawiarniomaniakiem #2


Kwiecień się kończy, więc trzeba było odwiedzić kwietniową kawiarnię.
Tym razem z K. wybrałyśmy się do Różove, miejsca tak różowego, że po oczach daje z połowy Rynku. Chyba tylko pokoje małych dziewczynek są bardziej przepełnione tym kolorem. No albo chodzących plastików, tej samej płci, jednak wieku nieco bardziej zaawansowanego.

W każdym razie, mimo swojej różowatości, za którą ja osobiście nie przepadam, Różowo-love jest cudowne, jak butelka wody mineralnej w poranek po pijackiej nocy. Słodkie ciasto, które patrzyło się na mnie z przejrzystej lodówki stojącej przy samym wejściu, przepyszne. Do tego K. wzięła sobie koktajl owocowy, też podobny dobry. A wszystko (nie licząc kawy i herbaty, no bo wiadomo), robione na miejscu.

Jednak więcej rzeczy o wyboru, niż w akuratnym menu, było do kupienia. Oczywiście różowych lub w innych pastelowych kolorach. Długopisy, torby, mydełka, jakieś przypinki i masa inności, którym się nie przyglądałam. Plus cały wieszak ubranek dla dziewczynek. Chociaż najbardziej mnie zdziwił fotel w toalecie. Wielki i niestety czarny. Trochę dziwnie, ale w sumie to też jakiś pomysł.. Przyznaję 4 Oleśki na 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz