Zanim zniknę chciałabym...

niedziela, 26 kwietnia 2015

...zjeść śniadanie na mieście #2

Pierwsze śniadanie w kawiarni odbyte. W sumie, to był bardziej jakiś brunch, bo zamówienie złożyłyśmy po 11, a kanapka pojawiła się na stole za pięć 12.
Także niekoniecznie jestem zadowolona, bo upatrzona miejscówka była akurat w tym dniu zamknięta, to musiałyśmy jeść gdzie indziej, dokładniej w Zwierzynieckiej12Cafe. Kanapka i ciasto słonecznikowe bardzo dobre, jednak czas oczekiwania na to, mniej więcej 40 minut, był miażdżący, na pizze się czeka krócej nawet. I jeszcze źle policzono paragon, ale A., która płaciła, już nie chciała się kłócić o 3 zł. W ramach wystawionej opinii na fb zaproszono mnie na bezpłatną kawę. W takich sytuacjach boję się iść, bo myślę, że mi naplują, chociaż może jednak są mili. 2 Oleśki na 5


Idę śniadania na pewno powtórzę, ale już nie tam. I w porze śniadaniowej, a nie takiej, gdzie niektórzy jedzą już obiad.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz