Zanim zniknę chciałabym...

piątek, 6 marca 2015

..jak najmniej zniknięć innych

Zbierałam się do tego wpisu kilka dni. Długich dni. Jednak w obliczu życia i śmierci czas i pewne rzeczy przestają mieć znaczenie.
Człowiek to istota egoistyczna, to wiadomo od zawsze. W większości błahych spraw jest to oczywiste, ale jest sprawa w której na pierwszy rzut oka to takie oczywiste nie jest. Pierwszy raz przekonałam się o tym kilka ładnych już lat temu, kiedy to oglądałam film "Jeśli tylko", kiedy to mężczyzna chce odwrócić sytuację, w której umiera jego ukochana i sam chce umrzeć zamiast niej. Typowy egoizm, bo wiadomo, że nie cierpi ta osoba, która odchodzi z tego świata, tylko ci, którzy zostają. Początkowo mnie to zdziwiło, bo jak to tak, nie chcieć cierpieć samemu i skazywać na to innych? Nie do pomyślenia na mój nastoletni wtedy umysł.

Jednak weszłam w wiek, kiedy zaczynają umierać ludzie z otoczenia. I nie mówię tu o dziadkach czy innych osobach, które swoje przeżyły i są w słusznym wieku. Tylko o osobach bliższych mi wiekiem, wciąż młodych. Ostatnio zmarła mi koleżanka, dziewczyna pełni życia, młoda żona i matka, z planami na przyszłość. I pojawia się pytanie czemu? Czemu akurat ona? Z jednej strony wierzę, że jest jest teraz lepiej, ale z drugiej.. Z jej śmiercią poradziłam sobie stosunkowo szybko, chociaż wciąż coś we mnie tkwi, jednak nie wiem, jakby to było w chwili, gdyby zmarł mi ktoś naprawdę bliski.

Dlatego już rozumiem głównego bohatera wyżej wspomnianego filmu. Niektóre sytuacje są takie, że cierpienie cię przerasta. Wolisz sam umrzeć i "zrzucić" je na innych. Też bym tak wolała. W końcu po swojej śmierci już nic nie czujemy, nie to co po śmierci kogoś innego. A ja nie lubię cierpieć. Ot, egoistka ze mnie..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz