Zanim zniknę chciałabym...

poniedziałek, 18 maja 2015

...kręcić poi

grafika google


Poi- rodzaj tańca wywodzący się z Nowej Zelandii i rekwizyt w postaci ciężarka na lince używany podczas tańca.
Wywodzi się z tradycji plemienia Maori żyjącego w Nowej Zelandii. Istnieją co najmniej dwie teorie dotyczące pierwotnej roli poi w tej społeczności. Według pierwszej, była to metoda treningu przędzenia. W wolnych chwilach doskonaliły swoje techniki jako tkaczki poprzez kręcenie kamieniami zaczepionymi do sznurków. Pracowały przy tym dłonie i nadgarstki, czyli to, co potrzebne jest przy przędzeniu. Po pewnym czasie kobiety zauważyły, że podczas machania kulami ciało wpada w naturalny taniec. Zaczęły używać swoich zdolności w obrzędach jako część tańca, tyle że zamiast kamienia na końcach sznurków przywiązywały różnego rodzaju ozdoby - począwszy od białych kul z tkanin, przez szarfy, a skończywszy na kwiatach. Jednak kamienie nie odeszły do lamusa. Mężczyźni, widząc jak na kobiecą sylwetkę i zręczność wpływa ów rodzaj ćwiczeń, sami zaczęli używać takich przyrządów, aby pokonać swoje słabości i zdobyć siłę, zręczność oraz sprawność, która miała im pozwolić sprawniej polować. I tak się stało - wzrastała zręczność, wzrastała siła, powiększały się zdobycze z łowów. Obecnie taniec ludzi z plemienia Maori jest znany prawie na całym świecie. Jednak taniec tradycyjny z poi wykonują jedynie kobiety.

Poi to też specyficzny przedmiot używany przy tańcu. Jest to para linek lub łańcuszków z podczepionymi na końcu ciężarkami w różnej postaci. Długość jest zależna od gabarytów tancerza, a ściśle długości jego rąk. Ciężarkiem staje się cokolwiek o masie większej niż sama lina. Najpowszechniejszą wersją poi jest linka żeglarska z podczepioną piłeczką tenisową.

Powyższy tekst jest z Wiki. Tak na wprowadzenie, bo mało wie, co to i po co to. Mimo że często taniec ognia się widzi, to nie interesuje się co to tak naprawdę jest i skąd się wzięło, jak działa.

Ludzi kręcących bez ognia widać jakby mniej, ale to też ciekawie wygląda. I przypadkiem się znalazłam na takich warsztatach. W moim rodzinnym mieście podglądałam kilka razy takie występy, ale ludzie trochę dziwni, ja nieśmiała, nigdy nie podeszłam. Do czasu aż właśnie w Poznaniu na warsztatach kuglarskich się z tym nie spotkałam. I jak to powiedział Miras, związany z żonglerką ponad 8 lat: "walić żonglowanie, poi lepsze". I faktycznie tak jest! Nawet zrobiłam swoje i ćwiczę w domu. Całkiem wychodzi, mam nadzieję, że zapał mi nie minie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz