grafika google |
Takiego miejsca, gdzie można przyjść każdego dnia, samemu czy z grupą. Gdzie znajomy barman czy barmanka wie co podać. Gdzie czujesz się dobrze, niezależnie od sytuacji. I znalazłam taki 'swój' pub. Ulokowany w piwnicy, trochę zwykłych krzeseł i stołów, trochę palet, poduszki, dwie kanapy. I te specyficzne świeczniki, których według mnie są tak bardzo brzydkie.. Ale za barem stoi Marta, która już nie prosi o legitymacje gdy kupuję piwo studenckie. Jest to miejsce, gdzie leci dobra muzyka, czasem jako zamówienie do piwa, gdzie wypiję również herbatę, nie tylko alkohol, oraz gdzie leżą ciekawe książki i występują chłopaki iluzjoniści. Którzy naprawdę są dobrzy w tym co robią i świetnie zaskakują ludzi. Aż żałuję, że mam tylko dwa tygodnie na odwiedzanie tego pubu, a potem dopiero w październiku. Ale będę czekać i pewnie odwiedzę przy najbliżej okazji. Albo i bez niej. Bo do takich miejsc wraca się bez okazji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz